Nie, nie połamałam nóg. Na
szczęście, ale...
Nigdy nie pomyślałam, że może mnie
spotkać drastyczne pożegnanie z zawartością komputera i
dramatyczne odzyskiwanie danych. A jednak! Jeszcze nie wszystko
odzyskane, ale chcę być dobrej myśli. Jedyne, co mogę w tej
chwili powiedzieć, to to, że informatyk odzyskujący dane jest
gorszy niż ksiądz podczas spowiedzi – podczas spowiedzi można
zapomnieć jakiegoś grzeszku;)
Uboższa o kilka lat notatek w
komputerze i kilkaset złotych, opanowana przez upał, jakby z
mniejszym zapałem podeszłam do butów, tym bardziej, że moja pomoc
fotograficzna też się zbuntowała (proszę „pomocy” o więcej
entuzjazmu!).
Ale jednak nie chcę odpuścić.
I ogłaszam wszem i wobec, że nie da
się omijać tematu pogody pisząc o butach, bo to, co mam na nogach,
jest w dużej mierze uzależnione od tego, co przygotowała aura.
A więc przedstawiam moje wygodne
sandałki na lato (ale nie na stanie długie godziny podczas
niemiłosiernego upału, co mi się ostatnio zdarzyło). Buciki z
ZARY, stara kolekcja, ale ciągle atrakcyjny fason. Zawsze lubiłam
zmyślnie połączone paseczki dobrze i wygodnie przytrzymujące
stopy. Kolor ciemnobordowy, nasycony i mięsisty. Obcas albo koturn –
obowiązkowy;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz