Nie jestem eko.
Nienawidzę sztuczydeł, imitacji, takich "prawie
jak".
Prawie jak nic.
Nic nie zastąpi miękkiej, jedwabistej, delikatnej albo mięsistej skóry.
Nowe skórzane buty
wyciągnięte
z pudełka roztaczają
niesamowity zapach skóry, organiczny i
autentyczny.
Nowe buty zawsze są witane w "stadzie" z czułością:)
Skóra ekologiczna nie jest dla mnie, choć muszę przyznać,
że syntetyczne materiały są coraz lepsze. Jedynymi moimi butami,
które
do złudzenia przypominały mi skórzane, były sandałki Stelli
McCartney.
Delikatne i oryginalne, w
dodatku miały kolor idealny dla osób o tak jasnej skórze, jak moja. Nude.
Buty były piękne, a jednak się ich pozbyłam, choć nie ze względu na
rodzaj materiału. Rozmiar u Stelli okazał się większy od typowego rozmiaru 37.
Poza
tym brakowało im tego specyficznego
zapachu nowych skórzanych butów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz